Nie lubię być chamska.
Ani ranić ludzi.
Nie lubię mieć wrogów (inna sprawa, że mam ich pomimo tego,że nic im nie robię, ot co, zwykła zazdrość). Może dlatego, że nie jestem nieśmiała. Zawsze mówię, co myślę i nie przyjaźnię się z kimś, by potem obgadywać go za plecami. Wolę mieć kilku zaufanych, dobranych przyjaciół niż świecić oczkami na wszystkich. Rozumiem, że mogę niektórych irytować i nie przejmuję się tym zbytnio, bo nie interesuje mnie zdanie osób, z którymi nic większego mnie nie łączy.
Ale jednak, mimo tego wszystkiego, nie lubię być niemiła dla tych, którzy są w porządku.
Ale dzisiaj musiałam. Po prostu musiałam.
Wszystko to przez poloneza. Jako, że nie mogę tańczyć z moim partnerem studniówkowym, bo on nie może dojeżdżać na próby, muszę tańczyć z kimś z klasy.. Zapytał się mnie jeden kolega, ale odmówiłam.. Wtedy jeszcze myślałam, że może uda mi się jakoś wkręcić moją osobę towarzyszącą (dobrego kolegę). Potem zapytał się mnie drugi, i zgodziłam się z nim tańczyć, póki co na próbach. Nic nie obiecywałam. I dzisiaj właśnie była próba.
I, co jak co, ale on kompletnie nie potrafi wczuć się w rytm, chociaż to zwykły polonez! I, na Boga, jak on wygląda! Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i spytałam czy będzie ze mną tańczył przyjaciela z klasy, który lepiej się prezentuje, ale jest niezbyt lubiany w klasie, z podobnych powodów co ja: jest tak samo bezpośredni. Więc po prostu powiedziałam temu poprzedniemu, że z nim nie tańczę.. W sumie w porządku chłopak, ale ja chcę mieć przyzwoity film i zdjęcia ze studniówki! Nie wiem czy kiedykolwiek się do mnie odezwie..
Poza tym kolega, o którym pisałam w poprzednim poście, ten dobry przyjaciel, z którym spędziłam ostatnio pół imprezy, zaczepia mnie na facebooku. Już drugi raz.. Nie chcę cierpieć, ale nie mogę się mu oprzeć! W sobotę znów się spotkamy na półmetku jego szkoły. Niech się dzieje, co chce, trudno. Znowu będę potem skrycie wszystko przeżywać i cierpieć.
Taka jestem, pewna siebie, uparta, bezpośrednia, ale baaardzo uczuciowa..
Tak poza tym, to odchudzam się na studniówkę! Codziennie biegam po 40 minut i jem 500-700 kcal dziennie i naprawdę już udało mi się sporo zrzucić! Ale wolę póki co się nie ważyć. Jak już będę zadowolona z siebie,to to zrobię, bo jak ważę się codziennie to zmienia się to w obsesję, a tak jest okej :).